Księga Pięciu Megilot - Izaak Cylkow - oprawa twarda

  • Księga Pięciu Megilot - Izaak Cylkow - oprawa twarda
  • Księga Pięciu Megilot - Izaak Cylkow - oprawa twarda
Producent: Austeria
Kod produktu: 9788378661900
Ocena:
5.00 / 5 (1 opinia)
Wydawnictwo: Austeria
50,00 zł
50,00 zł
/ szt.
Dodaj do obserwowanych

Łatwy zwrot towaru

Kupuj i sprawdź spokojnie w domu. W ciągu 14 dni możesz zwrócić ten towar bez podania przyczyny.
Pokaż szczegóły
14 dni na zwrot
Najważniejsza jest Twoja satysfakcja z zakupów. Zamówione u nas produkty możesz zwrócić w ciągu 14 dni bez podania przyczyny.
Bez stresu i obaw
Dzięki integracji naszego sklepu z tanimi zwrotami Poczty Polskiej kupujesz bez stresu i obaw, że zwrot zakupionego towaru będzie problematyczny.
Prosty kreator zwrotów
Wszystkie zwroty w naszym sklepie obsługiwane sa przez prosty kreator zwrotów, który daje możliwość odesłania do nas paczki zwrotnej.

Ten towar jest dostępny w naszych sklepach

Możesz kupić ten produkt bez składania zamówienia internetowego w jednym z naszych sklepów w Twojej okolicy. Sprawdź w których punktach produkt jest dostępny od ręki.
Sprawdź dostępność

Izaak Cylkow Księga Pięciu Megilot (Pieśń nad pieśniami, Księga Koheleta, Księga Estery, Księga Rut, Lamentacje Jeremiasza)

Pięć krótkich ksiąg, które składają się na niniejszy tom biblijnych przekładów Izaaka Cylkowa, żydowska tradycja określa po dziś dzień mianem megilot (zwojów) – na pamiątkę tego, że spisywano je (jak Torę) na pergaminowych zwojach i z nich następnie odczytywano. W czasach Świątyni księgi te nie stanowiły wspólnego zbioru, trafiając do kanonu hebrajskiej Biblii w różnym czasie i często (przynajmniej w wypadku Pieśni nad pieśniami i Koheleta) – po burzliwych dyskusjach. Prawdopodobnie dopiero u schyłku starożytności, co wiemy z literatury midraszowej, uznano za poręczne spisywać je razem i w takiej kolejności, jaką znamy współcześnie. Jeszcze później, bo w średniowieczu, przypisano je poszczególnym świętom, ale zwyczaj ten nie przyjął się we wszystkich żydowskich gminach (tylko Księga Estery, i to od czasów misznaickich, kojarzona jest powszechnie ze świętem Purim).

 

W świecie aszkenazyjskim megilot stanowią, podobnie jak Tora, o rytmie żydowskiego roku rytualnego: nie tylko pozostają w ścisłym związku z porządkiem świątecznym, ale wpisują się jakby w pierwotny wobec niego cykl kosmiczny. Witalna, rozbuchana Pieśń nad pieśniami ozdabia święto Pesach, kiedy to radość, wynikła z opuszczenia egipskiego domu niewoli, współgra z niemniejszym przecież szczęściem – nadejściem wiosny. Księgę Rut, która winna przypominać o zawartym z Bogiem przymierzu, a tym samym o synajskim Prawie, czytać należy w Szawuot, siedem tygodni później, gdy wiosna osiąga pełnię. Treny, skomponowane przez Jeremiasza żałobne hymny ku pamięci obróconej w gruzy Jerozolimy, to jakby gorzki kontrapunkt dla pełni lata. Kohelet z kolei, wykład melancholijnego sceptyka, pogodzonego z kolistą naturą czasu i całej przyrody, przypada na jesienne święto Sukot, równo sześć księżyców po Pesach, kiedy słońce zaczyna coraz niżej świecić nad horyzontem. I wreszcie Księga Estery, obfitująca w nieoczekiwane zwroty akcji opowieść o cudownym ocaleniu Żydów przed zagładą z rąk złego Hamana – słuchana jest tuż na progu wiosny, kiedy wyraźnie przybywa światła, a natura budzi się do życia.
Z czysto literackiego punktu widzenia megilot są dziełem fascynującym różnorodnością tematyki, stylów i zastosowanych środków wyrazu, możliwościami hebrajszczyzny, która daje sobie radę zarówno z wysublimowaną poezją (która potrafi wyrazić stany tak odmienne, jak miłosny szał i rozpacz), fabularną narracją czy aforystyką. Całe bogactwo Biblii, będącej – jak przypominał inny tłumacz tych ksiąg, Czesław Miłosz – „niby życie samo”, najbardziej chyba daje się poznać w tym małym zbiorze, a pamiętajmy, że chodzi tu o utwory, z których najwcześniejszy liczy sobie z górą dwadzieścia pięć stuleci, a najpóźniejszy – ponad dwadzieścia. Wspaniały przekład Izaaka Cylkowa, głęboko zakorzeniony w polszczyźnie (która, choć nieco archaizowana, tylko pozornie odległa jest od języka, jakim wypada mówić współczesnemu inteligentowi), a zarazem czerpiący siły witalne z lapidarności i wieloznaczności oryginału, cechy te jedynie uwypukla, świadcząc dobitnie, że pod sprawnym piórem tłumacza tekst nie gaśnie, a przeciwnie – skrzy się mnogością nowych sensów. A ponieważ Cylkow opatrzył swoją pracę drobiazgowymi objaśnieniami, czytelnik władający hebrajskim ma dodatkowo szansę śledzić jego wybory językowe, odkrywać w miarę lektury etymologie i gry słowne, z których istnienia nie zdawał sobie dotychczas sprawy, a może je kiedyś przeoczył.
Dlaczego mamy czytać pięć megilot? Czego możemy się z nich dzisiaj nauczyć? Czy chodzi jedynie o ich literackie walory, które sprawiają, że księgi te, choć treściowo dawno przebrzmiałe, winniśmy znać jako dokument pewnej odległej epoki? Czy należałoby je traktować wyłącznie jako rodzaj instrumentu, dzięki któremu możliwe jest podtrzymanie więzi z tradycją przodków, jak dzieje się to w społecznościach tradycyjnych, gdzie świadomość religijnego znaczenia biblijnych ksiąg jest wciąż żywa i oczywista? A może niosą jednak wraz z sobą wartości ponadczasowe, uniwersalne, wspólne osobom pobożnym i całkiem świeckim, służąc niby zwierciadło dla prawd, pytań i wątpliwości obecnych we wszystkich pokoleniach? Sądzę, iż jest tak w istocie – w przeciwnym bowiem wypadku mielibyśmy do czynienia ze spisanymi na bydlęcej skórze martwymi wersetami, nie zaś z żywym tekstem, który, mimo upływu lat, nadal frapuje i inspiruje do namysłu nad zasadniczymi dla samej ludzkiej kondycji sprawami.
Obecność obszernych komentarzy Izaaka Cylkowa, podanych, jak sam zaznaczył, „podług najlepszych źródeł”, zwalnia autora przedmowy z obowiązku szczegółowego omawiania kolejnych ksiąg. Wspomnijmy jednak o nich pokrótce:
W Pieśni nad pieśniami, zwanej też Pieśnią Salomona, o której rabi Akiwa rzekł kiedyś, że „cały świat nie wart jest dnia, w którym Izrael otrzymał ją od samego Stwórcy”, rabini widzieli hymn na cześć przymierza między Panem a Izraelem, ezoterycy doszukiwali się klucza do zrozumienia wszechświata, a filozofowie zaś – metafizycznego traktatu. Mistycy chcieli dostrzegać w niej przede wszystkim alegorię: erotyczny związek pomiędzy mężczyzną a kobietą miał być niedoskonałym, albowiem przetłumaczonym na pojęcia klarowne dla ludzi wykładem na temat relacji między Bogiem a jego stworzeniem. Czytana tak, stała się Pieśń niewyczerpanym źródłem inspiracji dla poważnych komentatorów i zwyczajnych szarlatanów, których prace, można odnieść wrażenie, przysłoniły pierwotne przesłanie tej wykwintnej kolekcji – „zaledwie” poezji miłosnej, jak ją nieraz deprecjonowano. A przecież zawarty w Pieśni emocjonalny ładunek, napięcie wynikłe z pragnień starożytnych kochanków, i tak kwalifikowałby ją do zajęcia poczesnego miejsca w księdze, która jest „niby życie samo”.
Księga Rut to – jak zauważył Czesław Miłosz – nowela. Opowieść o Rut Moabitce jest łącznikiem pomiędzy epoką patriarchów, których losy znamy z Pięcioksięgu, a królewskim okresem dziejów Izraela, opisanym w Księgach Samuela i Królewskich. Ważnym etapem w dziejach rodu mesjańskiego, od którego zależy odkupienie świata. Zawiera Księga Rut pouczenie, obecne już w Torze: droga do przywrócenia pierwotnego ładu, który, jak wierzą kabaliści luriańscy, przemienił się w chaos już w chwili stworzenia, jest długa i kręta, jak los rodu Dawidowego, od Abrahama do Mesjasza. Jak dzieje człowieka, który rzadko kiedy bywa spiżowym herosem, a zawsze jest żywą istotą. Może dlatego Rut to także osobista, intymna niemalże historia kobiety, która związała własny los, na dobre i złe, z plemieniem teściowej, stając się tedy prototypem bliźniego, który w naszym domu odnalazł swoje miejsce.
Treny, słuchane w Tisza beAw, w rocznicę zburzenia pierwszej i drugiej Świątyni jerozolimskiej, stały się wzorem dla wszelkiej literatury elegijnej, nie tylko żydowskiej. Ale w żydowskiej historii, obfitującej jak mało która w nieszczęścia i katastrofy, owe pieśni Jeremiasza, czy może jakiegoś anonimowego jego naśladowcy, zajmują miejsce szczególne. Opłakiwano Jerozolimę i w czasach wygnania z Hiszpanii i w epoce krucjat, w trakcie pogromów kozackich i Szoa – sprowadzając wszelkie tragedie do tamtej, nieporównywalnej z niczym, niejako archetypicznej straty, tak ważnej, że chyba nie przypadkiem ścisła żałoba wypełniła piątą część omawianego tu zbioru.
Kohelet – wypowiedź mędrca, który widział już wiele, może nazbyt wiele, zanim nastała jesień jego życia. To aforystyczne dzieło żydowskiej literatury mądrościowej, jedno z ostatnich, jakie dokooptowano do biblijnego kanonu, stoi w nim osobno, jakby greckie z ducha, choć oglądane z bliższej perspektywy – okazuje się równie hebrajskie, co księgi ostatnich „apokaliptycznych” proroków, z którymi tajemniczy autor w jakiejś mierze polemizuje. Nie tylko wówczas, gdy Kohelet ze spokojem kontempluje cykliczną naturę czasu, właściwą (pokazaliśmy to już na przykładzie struktury samej księgi megilot) żydowskiej religii, albo kiedy sławi mądrość i piętnuje niesprawiedliwość, ale również wtedy, gdy niby refren powtarza swoje słynne stwierdzenie o „marności nad marnościami”. Hawel hawalim – nie jest w języku hebrajskim abstraktem, jak łacińskie vanitas, lecz ma zabarwienie zmysłowe, jak tchnienie, wiatr, za którym na próżno gonimy, symbolizujący nie tyle marność, co raczej przemijanie, nietrwałość widzialnego świata.
I w końcu Księga Estery, kojarząca się z karnawałem święta Purim. Dramatyczna i napisana, jakbyśmy dziś powiedzieli, z zachowaniem suspensu. Na pozór prosta w swoim przesłaniu: dobro zwycięży, a zło zostanie ukarane i potępione; głębsza, bardziej mroczna i nieoczywista, jeśli się jej z bliska przyglądać. Jedyna to księga biblijna, w której, jak dobrze wiadomo, nie pada imię Boga, jakby Stwórca wycofał się ze świata doczesnych spraw na jakieś odległe pozycje, pozwalając, by ludzie sami wzięli swój los we własne ręce. A jednak to właśnie w historii Estery, żony chwiejnego króla perskiego Ahaszwerosza, odnajdywali Żydzi przez pokolenia dowody na szczególną opiekę, jaką rozpościera nad nimi opatrzność – być może wyręczająca się w tym celu wszystkimi ludźmi dobrej woli. Niechaj nam towarzyszy podczas lektury i studiów niniejszego tomu.

Piotr Paziński

 

Izaak Cylkow urodził się w 1841 roku w małym miasteczku Bieżuń w ziemi płockiej. Jego ojciec, Aaron Cylkow (1813–1884), przeniósł się później do Warszawy i został nauczycielem Talmudu w wyższych klasach postępowej Warszawskiej Szkoły Rabinów. Szkoła ta – działająca w latach 1826–1863 – odegrała decydującą rolę w zbliżaniu Żydów z Królestwa Kongresowego do polskiego społeczeństwa, języka i polskiej kultury. Cylkow ukończył tę Szkołę w 1859 roku, potem przez rok uczył się w Akademii Medyko-Chirurgicznej. Dzięki uzyskanemu stypendium stowarzyszenia Lomdej Tora mógł udać się w 1860 roku na studia filozoficzne do Berlina; w roku 1864 uzyskał stopień doktora filozofii i języków semickich na Uniwersytecie w Halle.

Po powrocie do Warszawy został kaznodzieją w postępowej Synagodze przy ulicy Daniłowiczowskiej. Stanowisko to było wówczas nieobsadzone po wydaleniu z Warszawy za udział w demonstracjach patriotycznych w 1861 roku Markusa Jastrowa. W tej właśnie Synagodze Izaak Cylkow wygłaszał kazania – początkowo w języku niemieckim, słabo rozumianym przez warszawskich Żydów; kazań po polsku zakazywał jednak ukaz carski, wydany po stłumieniu powstania styczniowego. Przełomowym w tym względzie okazał się 1878 rok. W dniu święta Rosz haszana 5639 (czyli 26 września 1878) nastąpiło uroczyste otwarcie budowanej przez dwa lata Wielkiej Synagogi na Tłomackiem, która zastąpiła zbyt już małą synagogę przy ulicy Daniłowiczowskiej. W ceremonii tej brał udział między innymi rosyjski generał-gubernator Paweł Kotzebue. Cylkow wygłosił wówczas kazanie w języku polskim. Zarząd Synagogi dał Kotzebuemu do podpisania sprawozdanie z uroczystości. Dokument ten został potraktowany jako przyzwolenie na kazania w tym języku. Od tej pory wszystkie kazania w tej synagodze wygłaszane były po polsku.

Przez wiele lat Izaak Cylkow uczył żydowskiej religii w szkole utrzymywanej przez Zgromadzenie Synagogalne. Jednak nie jako nauczyciel zasłużył się najbardziej; dziełem jego życia jest przekład Biblii na język polski. Cylkow zdawał sobie sprawę z tego, że każdy przekład Biblii jest tylko przybliżeniem i w najlepszym wypadku może oddać tylko jedną z warstw oryginału. Dlatego też poszczególne tomy z jego przekładem ukazywały się w dwujęzycznych wydaniach – po prawej stronie oryginalny tekst hebrajski,po lewej przekład na język polski; opatrzone one były wstępem i komentarzami. Pierwszym tomem były Psalmy, które ukazały się w 1883 roku w Warszawie w drukarni Aleksandra Ginsa. Wszystkie następne tomy ukazywały się w Krakowie w drukarni Józefa Fiszera.
I tak w 1895 roku w drukarni Józefa Fiszera ukazała się najważniejsza z religijnego punktu widzenia część hebrajskiej Biblii – Pięcioksiąg (Chumasz), w dwóch wydaniach (jedno – z komentarzem, drugie – bez komentarza). Następnie, w latach dziewięćdziesiątych XIX wieku, ukazywały się po kolei Księgi prorockie (Newiim acharonim): Izajasza, Jeremiasza, Ezechiela i 12 mniejszych proroków. W pierwszych latach XX wieku ukazały się kolejne księgi: Przypowieści, Hioba, Pięciu Megilot (Szir haszirim – Pieśń nad Pieśniami, Rut, Eicha – Lamentacje, Kohelet i Ester) i Jozuego.

Izaak Cylkow zmarł po ciężkiej chorobie serca 1 grudnia 1908 w Warszawie; pochowano go na cmentarzu żydowskim przy ulicy Okopowej. Już po śmierci Cylkowa ukazał się w roku 1912 opracowany przez niego Machzor – modlitewnik na święta, a w latach 1913–1914 – w redakcji Samuela Poznańskiego – księgi: Sędziów, Samuela i Królów. Przed wybuchem pierwszej wojny światowej zdążono jeszcze wydać drugi tom jego Kazań i nauk (pierwszy ukazał się w 1901 roku). Pozostawione w rękopisie księgi Daniela, Ezry, Nechemiasza i Kronik nie doczekały się już wydania drukiem. Rozpoczęła się pierwsza wojna światowa, a po jej zakończeniu sytuacja na tyle się zmieniła, że nikt nie był zainteresowany ich wydaniem. Rękopisy te zaginęły podczas II wojny światowej. Grób Cylkowa na żydowskim cmentarzu w Warszawie także został zapomniany. Odnaleziono go dopiero w latach dziewięćdziesiątych – a więc dopiero po tym, jak Czesław Miłosz przypomniał jego postać.

Parametry techniczne:
Tłumaczenie:
Izaak Cylkow
Data wydania:
2007
Format:
145 x 220 mm
Oprawa:
twarda
Liczba stron:
238
ISBN:
Niepowtarzalny dziesięciocyfrowy, a od 01.01.2007 13-cyfrowy identyfikator książki
978-83-89129-36-9
Język:
polski
15.00
Józef, Bydgoszcz
jestem w pełni zadowolony
Zaufane Opinie IdoSell
4.91 / 5.00 1592 opinii
Zaufane Opinie IdoSell
2024-06-26
dziękuję za szybką realizację, polecam
2024-06-26
Dziękuję za szybką przesylkę, jestem zadowolona.
Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką dotyczącą cookies.
Zamknij
pixel