Kalendarze 2024 jako narzędzie ewangelizacyjne
Pod koniec roku, jak co roku czytelnicy oprócz książek, dorzucają do koszyka kalendarze. Zazwyczaj każdy w swoim mieszkaniu ma fragment ściany na niego przeznaczony. Musi on być tej samej wielkości i formatu, by nie zaburzył stałego miejsca odbitego piętnem czasu. Starsi lub nieco dojrzali ludzie najczęściej kupują kalendarze zrywane. Gdy ktoś codziennie przez cały rok a nawet kilka lat zrywa kartkę i czyta werset z krótkim rozważaniem to już nie wyobraża sobie kolejnego roku bez tego wsparcia. Zrywanie, krótkie czytanie staje się dobrym nawykiem. Niektórzy kupują ich sztuk kilkanaście i w święta obdarowują rodzinę. Wtedy sobie myślę, że to doskonały sposób, aby zostawić najbliższych ze słowem Bożym na każdy dzień, gdy nas z różnych powodów nie ma. A nieprzewrócone kartki są jak wyrzut sumienia dla spoglądającego. Są tacy co wolą formę książkową do torebki co umożliwia czytanie np. w tramwaju.
Właściwie mamy kalendarzy do wyboru i koloru. Dla mnie najistotniejszy jest choćby jeden werset biblijny, na który z przyzwyczajenia rzucimy okiem a on codziennie jak miecz obosieczny przenika ciało i ducha.
Przykładowa Kartka z kalendarza ‘Dobry zasiew”
27 sierpnia
"I zerwał się gwałtowny wicher na jeziorze i fale ich zalewały, i byli w niebezpieczeństwie. Tedy przystąpili do niego i zbudzili go, mówiąc: Mistrzu, Mistrzu, giniemy"
Ewangelia Łukasza 8,23-24
Na jednej z wielkich rzek w Chinach jest pewne miejsce znane ze szczególnie niebezpiecznych prądów wodnych. Każdy statek, który nie będzie płynąć biorąc kurs na pewien ściśle określony punkt, jest nieodwracalnie stracony. W punkcie tym osadzono w wodzie wielki blok skalny, na którym widnieje napis: „Kurs na mnie!”. Każdy sternik, który zważa na te słowa, bezpiecznie ominie zgubne wiry.
Nasze życie podobne jest do takiej właśnie rzeki pełnej niebezpiecznych wirów. Przed tymi niebezpieczeństwami ostrzega nas Bóg wieloma wskazaniami, jak np.: „Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij (...), nie pożądaj...” (2. Mojż. 20,13-17). Przykazania te są jakby osadzonymi na brzegu tablicami ostrzegawczymi, ale same w sobie nie są w stanie pokierować statkiem naszego życia tak, by ominął on wszystkie niebezpieczne miejsca. Dlatego też Bóg uczynił dla nas o wiele więcej: dał nam skałę, niezawodny punkt orientacyjny: swego Syna Jezusa Chrystusa, który z powodu naszego zgubionego stanu stał się człowiekiem. Teraz nie trzeba już niczego więcej, jak tylko obrania kursu na Niego, na tę „wieczną skałę” (Izaj. 26,4).
Ale co wtedy, jeśli zlekceważymy i przekroczymy Boże przykazania? Czyż nie jest prawdą, że każdy z nas zawinił w ten sposób? Dlatego właśnie jedynym ratunkiem są słowa: „Kurs na mnie!”. Jezus Chrystus przyszedł po to, aby ratować zgubionych i zdążających ku zagładzie grzeszników. On woła do nas: „Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie” (Ew. Mateusza 11:28).